Wszystkie historie – a zwłaszcza wspomnieniowe, zwyczajne, osobiste – zasługują na opowiedzenie, bo oprócz tego, że tworzą kulturę powszechną, to również posiadają swoją wyjątkową wartość indywidualną. Świadczą o tym właśnie fotografie rodzinne – utrwalone obrazy najbardziej znaczących momentów życia oglądane samotnie jako sentymentalne podróże w czasie lub w gronie najdroższych sobie osób w ramach kultywowania tradycji. Tym, co jest wspólne dla nich wszystkich, jest to, że służą poświadczaniu uczuć każdego z nas.
Moja praca doktorska jest projektem tożsamościowym o mnie samej. Ale nie jest to takie oczywiste. Po dziesięciu latach moich fotograficznych studiów w końcu zorientowałam się, że wszystkie moje fotografie krążą wokół tematu mojej własnej osoby. Imię i nazwisko, którym podpisuję się przez cały okres swojej pracy twórczej, nie jest tym, które jest moim urzędowym podpisem. Wykorzystuję to, aby stworzyć obraz rodziny Paniaków, fotografując siebie samą na wzór różnych klasycznych fotografii rodzinnych lub będąc fotografowaną przez innych fotografów. Na wszystkich fotografiach jestem ja sama, ale w różnych rolach – jestem swoimi rodzicami, młodą kobietą, starszym mężczyzną, babcią oraz dziadkiem, czy dzieckiem, a bywa, że może i sama sobą. Jest to dla mnie bardzo indywidualna próba zrozumienia własnej tożsamości poprzez działania ze swoim wizerunkiem. A przecież nie ma reprezentacji bez fotografii – to właśnie poprzez fotografię tworzymy nasze portrety, które błądzą gdzieś na granicy prawdziwego i fałszywego sposobu obrazowania nas samych. Aby to sprawdzić, wszystkie moje fotografie robię dokładnie tymi samymi metodami, które były obecne w poprzednim wieku, oraz cyfrowo, czyli na miarę współczesnych czasów. Jest to więc też zwrócenie uwagi na istotę fotografii rodzinnej, która przez cały czas swojego istnienia właściwie nie została wyodrębniona na tle innych dziedzin fotograficznych. Fotografia jako medium poświadczające rzeczywistość, ale jednocześnie stwarzające warunki swobodnego autorskiego komentarza, jest gdzieś na pograniczu bycia w centrum uwagi specjalistów i zwyczajnego użytku domowego. I właśnie to, co jest na marginesie tych dwóch strategii, fascynuje mnie najbardziej.